czwartek, 13 czerwca 2013

Łomża, Osowiec 9.06.2013 r.

Pogoda miała być, to się wybraliśmy na przejażdżkę. Łomża i powrót przez Jedwabne, Osowiec do Białegostoku. Ogólnie trasa obliczona na 7 skrzynek... a zdobyliśmy dwie ;) Do Łomży trasa nudna, pogoda ładna to i nie ma co pisać. Na miejscu słoneczko zaczęło mocno przygrzewać, ale pojawiły się również chmury burzowe. Na start podjęliśmy skrzynkę "Stary Cmentarz - OP6192".

gdzieś tu...

Kiedyś była tu skrzynka, ale nie udało nam się jej odnaleźć, a teraz w nowym schowanku poszło szybko. Do następnej skrzynki, czyli "Ołtarz Papieski - OP6199" nie było daleko, zaparkowaliśmy przy Biedronce i ruszyliśmy na łowy.

ołtarz papieski
no i gdzie to jest?

Ale chyba szukanie skrzynki ukrytej przy kościele w niedzielne przedpołudnie nie jest najlepszym pomysłem... Drobne zakupy i wracamy do skrzynki - tym razem ludzi prawie nie ma, ale i skrzynki jakoś nie wypatrzyłem... może nie ta dziura? Nic to jedziemy dalej. Kierujemy się za Łomżę, do skrzynki "Leśny cmentarz Jeziorko - OP1916". Tutaj za bardzo nam nie szło. Szukanie pieńka w lesie... kordy pływały jak chciały, trochę pieńków kujką przeszukałem i nic. Na więcej szukania nie było czasu, ściemniło się, rozszalał się wiatr i trzeba było się ewakuować natentychmiast. Spędzanie burzy z gradobiciem w lesie nie jest najlepszym pomysłem. Wolniutko (bo widoczność mizerna) poturlaliśmy się w strugach deszczu do Jedwabnego. Jako że deszcz nie ustępował, to siedząc w samochodzie zjedliśmy co było do zjedzenia... po około 30 minutach trochę się przejaśniło i można było podjąć skrzynkę. 

ciągle pada...

Jedwabne w deszczu

keszokiller ;)

wejście na kirkut w Jedwabnem

Nie pada więc jedziemy dalej - kierunek Doliwy i stary wiatrak typu holender. Niestety wiatrak stoi wśród zboża i nie za bardzo było jak się dostać do niego bez deptania upraw - także skrzyneczka poczeka na inną porę roku. 

holenderski wiatrak

Jedziemy dalej - do miejscowości Mścichy i tam odbijamy na biebrzańskie bagna "Biebrzańskie Ptaki - OP0350". Droga jest - nawet dobra, ale przy pierwszej kałuży zostawiamy keszowóz, nie przejedzie. Idziemy pieszo - tylko 650 metrów do skrzynki. Po kilkunastu metrach usłyszeliśmy za nami jakiś samochodzik, to patrzymy czy przejedzie. Przejechał... Nissan Pathfinger daje radę :) Mili ludzie zatrzymali się i zaproponowali, że nas podwiozą w kierunku w którym idziemy. To skorzystaliśmy. I w sumie dobrze bo droga coraz częściej była poprzecinana rozlewiskami.    
Tak się miło jechało, że przejechaliśmy miejsce ukrycia skrzynki. O jakieś 700 metrów ;) Trzeba było wracać pieszo. Na szczęście Ewa miała kalosze, a ja standardowo buty taktyczne od Hanzela (czyli w sumie też kalosze). Niestety jak tylko wyszliśmy zaczęły się nami interesować krowy. Ogólnie to ja wiem, że krowa to niegroźne zwierzę... ale jak idzie za Tobą stado około 30 sztuk... przez 700 metrów... i zatrzymuje się na popas w miejscu ukrycia skrzynki... to coś jest nie tak. A poza tym dziwnie wyglądały heheheh

psychopatyczne krowy

krowy leśne...

poszły w krzaki

okoliczności przyrody

pora wracać

Jakoś się dostałem na kordy, niestety słupek z reperem jest złamany. Leży w grzęzawisku porytym krowimi kopytami. Trochę pokłułem w tej breji... ale skrzynki nie namierzyłem. Za to okolica przepiękna. Mnóstwo ptaków, roślin, zwierzątek. Kiedyś tam wrócimy tylko po to żeby spędzić tam czas i popstrykać fotki. Czas się zbierać, po drodze do Osowca mijamy jeszcze skrzynkę 3po3 "nudny cache" - ale tylko mijamy, jakoś brak inicjatywy do podjęcia. W Osowcu parkujemy przy moście i maszerujemy kładką w stronę fortu drugiego. Trochę wysoko woda stoi w miejscu gdzie można przejść fosę, ale co to dla nas :)

obcy

się przejdzie :)

wnętrze kopuły

której nie ma

kolejny obcy

hyc,hyc

hyc, hyc cd.


A fort jak to fort - zawsze przyjemnie pochodzić. Trochę zmęczeni, ale zadowoleni wracamy do keszowozu. Dwie skrzynki podjęte - czyli jakiś sukces jest :) Droga powrotna do Białegostoku mija spokojnie i w końcu jesteśmy w domu - można odpoczywać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz