czwartek, 1 stycznia 2015

Suwalszczyzna, 14.09.2014

Wyjazd na Suwalszczyznę był wyjazdem typowo weekendowym, dlatego niedziela była dniem powrotu. Szukanie skrzynek też było w planach, ale naszym celem głównym było dotarcie do trójstyku granic - Polska, Białoruś, Litwa. I niby nic skomplikowanego... tyle że akurat ten trójstyk jest wybitnie mało "turystyczny". Dlaczego? O tym w dalszej części tego wpisu.

Z Jeleniewa wyruszyliśmy trochę okrężną drogą, trójstyk trójstykiem a kilka skrzynek trzeba przecież odwiedzić ;) Na początek poszła skrzynka "Uzdrawiające źródełko w Becejłach - OP83RE". Bardzo przyjemne, klimatyczne miejsce - pod warunkiem że jest ciepły słoneczny dzień. W innym przypadku może być nieswojo, a może i nawet trochę straszno. 



Niestety jeśli źródełko jest w studni, to go nie ma. Sucho, tylko kilka kubków na dnie.

Od źródełka pojechaliśmy przez Puńsk w kierunku Sejn. W Puńsku udało nam się podjąć skrzynkę  "Kirkut w Puńsku - OP8309". Skrzynka taka z tych szybszych, a sam kirkut praktycznie nie do obejrzenia, bardzo zarośnięte wszystko. Droga z Puńska do Sejn jest bardzo malownicza i co raz przejeżdża się przez rzekę. Żeby było ciekawiej cały czas tą samą - czyli Marychę. W miejscowości Smolany ukryta jest skrzynka "Rzeka jak narkotyk - OP8188". Niedaleko mostku jest parking przy kościele. Bardzo nas zaciekawił język którym posługiwali się ludzie wychodzący z nabożeństwa. Wygląda na to że wszyscy mówili po litewsku. Trochę dziwne uczucie - w końcu jesteśmy jeszcze w Polsce ;) A sama skrzynka była wredna - kordy trochę latały i trzeba było kilka stron mostu odwiedzić ;)


W Sejnach udało nam się trafić na uroczystości dożynkowe, ale póki zatankowaliśmy keszowóz, procesja skręciła w boczną uliczkę i można było jechać dalej. Poniżej zdjęcie rzeki Marychy - tym razem z Sejn.


Pamiętam że dzieckiem będąc przyjeżdżałem na wakacje do rodziny w Sejnach i w skwarne letnie dni zażywałem ochłody w czystych wodach Marychy właśnie. Wspomnienia wspomnieniami ale czas jechać dalej. Przez Giby zmierzamy do trójstyku granic. Po drodze zgarniamy trzy skrzynki z serii Pan Samochodzik i Templariusze. Rozwiązania quizów mieliśmy zrobione w dniu poprzednim, aczkolwiek jednej skrzyneczki nie udało nam się zlokalizować. 

Jezioro Pomorze

Do trójstyku wg mapy prowadzi droga. I żeby było ciekawiej mapa nie kłamie. Od miejscowości Wiłkokuk prowadzi bardzo dobry prosty szuter. Droga przez las ale zakazów nie ma, wygląda to na drogę dopuszczoną do ruchu. A przynajmniej do końca miejscowości Stanowisko - tam stoi znak zakaz ruchu. Dlatego też w tym miejscu zostawiliśmy keszowóz i pieszo udaliśmy się na poszukiwanie trójstyku. Tuż przed miejscowością Stanowisko można zatrzymać się przy miejscu upamiętniającym miejsce mordu popełnionego na żołnierzach 24 Batalionu KOP przez żołnierzy sowieckich wkraczających we wrześniu 1939 roku do Polski.


Niestety od miejsca pozostawienia keszowozu do trójstyku jest jakieś 1,5 km pieszo. I żeby było ciekawiej jest tylko jedna droga. Co prawda jest rozgałęzienie dróg i droga która jakby bardziej pasuje, ale jest w dość jednoznaczny sposób oznaczona jako droga prywatna. Zresztą cały las obwieszony jest tabliczkami teren prywatny. Półtorakilometrowy spacer był samą przyjemnością. Pogoda piękna, bardzo ciepło jak na wrzesień - czego więcej chcieć? Niestety sam trójstyk nie jest w żaden sposób oznaczony. Trochę czytaliśmy w internetach jak tam dojść, ale informacje w ten sposób pozyskane  nijak nie pokrywały się z rzeczywistością. Wg GPS trójstyk mieliśmy po lewej stronie, w odległości 240 metrów. Tyle że nie było żadnej ścieżynki, przecinki, czegokolwiek. Za to przed nami widać było odejście drogi. Tam też postanowiliśmy się udać. Faktycznie dojście było zdecydowanie lepsze, tyle że wyszliśmy wprost na pas graniczny z Białorusią. Na szczęście na sam pas graniczny nie wleźliśmy. I bardzo dobrze bo za moment, znikąd pojawił się funkcjonariusz Straży Granicznej. Co prawda według niego trochę na pas graniczny wlazłem, ale zakończyło się tylko na upomnieniu. Oczywiście nie obyło się bez kontroli dokumentów i pogawędki ze Strażnikami. Okazało się że trojstyk jak najbardziej jest, ale jakieś 300 metrów od miejsca w którym się znajdujemy. I nie - nie możemy do niego pójść drogą graniczną ;) Zostaliśmy natomiast pokierowani na drogę która mniej więcej prowadzi w stronę trójstyku. Droga nie była do końca drogą - raczej trasa dojazdowa do ambony łowieckiej. No i trochę podmokły teren. A dlaczego podmokły? Bo trójstyk znajduje się nad rzeką. A jaką rzeką? Oczywiście Marychą :) Otóż rzeka ta na całkiem sporym swoim odcinku stanowi rzekę graniczną pomiędzy Litwą a Polską. A później robi za rzekę graniczną pomiędzy Białorusią i Litwą. W koncu udało się nam dojśc nad brzeg rzeki i z jej biegiem dotrzeć do trójstyku. 
Niestety po polskiej stronie niewiele widać. Za to dużo krzaków i błota. 

Rzeka Marycha jako rzeka graniczna
Na zoomie udało się zrobić zdjęcie słupków granicznych. Tylko drzewa przeszkadzały...


Trochę byliśmy rozczarowani. Dlatego też w naszych głowach narodził się plan ;) Jako że Polska i Litwa są w  strefie Schengen, to przez granicę można przejść w dowolnym miejscu. I to był właśnie nasz plan, przejść na stronę litewską i stamtąd dokonać operacji wykonania zdjęć ;) W sumie pomysł dobry, tylko rzeka trochę przeszkadzała. Brzeg rzeki mocno zarośnięty, woda jak kryształ, ciężko ocenić głębokość. Wyjąłem z kieszeni wszystkie gadżety które mogłyby ucierpieć w kontakcie z wodą i ruszyłem na podbój. 




Rzeka nie okazała się głęboka, w najgłębszym miejscu tak do połowy ud, krótkie spodenki tylko delikatnie się pomoczyły. Tyle że woda jednak zimna - w końcu to wrzesień. Zaopatrzony w aparat poszedłem na litewską stronę. Widać że tam ktoś o to dba - trawa wykoszona, jakieś tabliczki pamiątkowe. 



Ale trochę nieswojo się czułem, jednak bliskość białoruskiej granicy swoje robi. Szybko obcykałem to co było widać i grzecznie wróciłem na polską stronę :)


Kolejny trójstyk za nami :) A do keszowozu poszliśmy inną drogą. Jak się okazało właśnie tą prywatną. Mimo że mało dzisiaj odwiedzonych skrzynek, to wyprawa się udała. Jak i cały weekend spędzony na Suwalszczyźnie.