Zawiały pomyślne wiatry, można w końcu wyruszyć na podbój Pomorza. Czyli Zagłębia Czerwonej Cegły. Plan ogólny: kwatera w Sztumie, 6 dni pobytu, zwiedzanie i keszowanie w okolicy. Keszowóz zapakowany, tankujemy i naprzód. Pogoda ładna, a nawet bardzo. Słońce, ciepło - normalnie jak na wakacjach ;) Przez pierwsze kilometry podróży nie ma za bardzo gdzie się zatrzymać, mapa wyczyszczona aż za Łomżę. Za Nowogrodem trafiliśmy na jakieś remonty dróg. Maskara... Mijanki ze światłami, droga dziurawa jak ser szwajcarski, samochodzik jednak dał radę :) A przed nami całkiem fajny Mercedes, co to pewnie "Niemiec płakał, jak sprzedawał", wziął i rozpadł się... tzn. z przodu koła mu się urwały. Słabo teraz te samochody z Niemiec spawają... Po minięciu remontowanego odcinka można było przyspieszyć, w końcu nie samą jazdą keszer żyje. Jakieś skrzynki znaleźć trzeba, bo statystyki słabe;) Pierwszą na trasie była skrzyneczka "Ścieżka rowerowa „Jezioro Krusko” - OP5B02". Sprytnie ukryta, miejsce też sympatyczne.
|
strażnicy skrzynki |
A z pobliskiego budynku wyszli strażnicy kesza. Bardziej zaciekawieni, niż agresywni. Wpis dokonany jedziemy dalej. Kolejne na trasie to skrzynki przed Szczytnem, "Drugi Parking - OP2F48" i "Pierwszy Parking - OP2F47". Jakaś idea zapewne przyświecała założycielowi, no bo w końcu skrzynki założył. Jaka, nie wiem. Szczególnie "Pierwszy parking" - centralnie w leśnym śmietnisku. Ale przynajmniej Ewa miała czas na maltretowanie aparatem robaków.
|
robak, a właściwie ważka |
W Szczytnie zdobyliśmy dwie skrzynki wirtualne "Pub in Szczytno - OP0624" oraz "Snuffer- "Zamki polskie - Szczytno" - OP00C6". Ogólnie całkiem sympatyczne miasteczko.
|
narto-rolkarz |
|
plaża miejska w Szczytnie |
|
niby zamek |
|
kościół baptystów w Szczytnie - 1904 r. |
Ze Szczytna obraliśmy kierunek na Olsztynek. Od tego miejsca zaczynają się magiczne, kręte drogi. Takie z drzewami w skrajni i szerokie na 1,5 samochodu.
Niedaleko od trasy był kolejny wirtual "Grób Plutonowego - OP10E1" - szybko i sprawnie. Jedziemy i jedziemy... pora na kolejną przerwę. Czyli "ALEJA WIELKICH II - OP1810". Trochę się zamotałem z parkowaniem, bo droga ruchliwa, ale jakoś się udało. A sama skrzynka? Zakopana. Mam coraz mniejszą tolerancję na zakopane skrzynki, no chyba że jakieś wypasione gabaryty. Ale co tam. Kolejny punkt do statystyk zaliczony. Następny postój wymagał działań wspinaczkowych. A to za sprawą skrzynki "BUNKIER CZARNY PIEC - OP28A2". Schron jak schron, ale jednak po skrzynkę trzeba wejść na górę.
|
hyc,hyc |
A żeby było ciekawiej, to zaraz za nami przyjechali jacyś panowie, myślałem że też keszerzy. Ale nie, tylko oglądali. Jako, że z dołu nie było widać co robię na górze, to wpis dokonany bez problemu. Co prawda Ewa twierdzi, że bardzo hałasowałem... I w końcu dotarliśmy do Olsztynka. Najpierw szybki wypad do skansenu, niestety bez zwiedzania. Tylko celem podjęcia "Skansen Olsztynek - OP575E".
|
okoliczności przyrody - okołoskansenowe |
Niestety jak się jedzie trochę kilometrów, to zawsze jest brak czasu na zwiedzanie. W sumie przejechaliśmy 381 kilometrów, a zajęło to nam...11 godzin i 46 minut. Czyli niecałe 35 kilometrów w godzinę ;) W samym Olsztynku chyba nie ma zbyt wiele do zobaczenia. Trochę pokręciliśmy się po centralnym placu miejskim.
Jest niby zamek, ale w nim jakaś szkoła, nie ma jak wejść. Z Olsztynka wyruszamy krajową "7" do Ostródy. Co za chaos, dawno nie jechaliśmy taką drogą - jakaś zbiorowa pomroczność jasna, wyprzedzanie na trzeciego, spychanie na pobocze - maskara. Udało nam się zjechać na bok, żeby podjąć skrzynkę przy schronie, czyli "BUNKIER RYCHNOWO - OP08DC".
|
krajowa "7" w okolicy Rychnowa |
Poszło sprawnie i mozna było jechać do Ostródy. Przyjemne miejsce ta Ostróda. Trochę połaziliśmy, pozwiedzaliśmy i nawet udało nam się zjeść obiad.
|
jakoś mi z PRLem się kojarzy |
|
pomnik trzech cesarzy |
|
zamek w Ostródzie |
|
jezioro Drwęckie |
Ze skrzynek udało nam się podjąć dwie "U Dominika - OP5C3D" i "Trzech cesarzy. - OP5C3E". Skrzynki na zamku nie dane nam było zdobyć, za późno przyjechaliśmy i muzeum było już zamknięte. Z Ostródy poturlaliśmy się już bezpośrednio do Sztumu. Jednak warto by było w końcu odpocząć. A jak się okazało drogi na Pomorzu nie zachwycają... przynajmniej te o mniejszym znaczeniu strategicznym. Bo krajowe to jeszcze jako tako wyglądają. Dotarliśmy na kwaterę i po rozpakowaniu bagaży siłą rozpędu poszliśmy spacerkiem nad pobliskie jeziorko. Ot tak, żeby się wyciszyć po całym dniu.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuńDziękuję 😀
Usuń