Korciło nas, żeby poweekendować na Suwalszczyźnie. Tylko pogoda jakoś nie chciała współpracować. Ale rzutem na taśmę zrobił się naprawdę ładny weekend, także decyzja zapadła. I jak się okazało, tym razem prognozy pogody nie kłamały. Przez dwa dni panowały naprawdę letnie temperatury i świeciło piękne słońce :)
Droga do naszej ulubionej kwatery w Jeleniewie minęła właściwie bez przygód... No może poza liskiem, który tuż przed Jeleniewem postanowił przeciąć nam drogę. Trochę stresu było, bo lisek pojawił się dość niespodziewanie w świetle reflektorów, a i wyhamowanie z prędkości około 90 km/h też do najprostszych nie należało. Ale zakończyło się szczęśliwie, lisek potuptał dalej, a keszowóz bez obrażeń zatrzymał się prawie w poprzek drogi. Choć przez moment lisek zniknął z pola widzenia pod maską, to nic mu się nie stało. Na szczęście dalsza droga upłynęła już bez przygód i na kwaterę dotarliśmy bez dodatkowych wrażeń.
Rano wstaliśmy w dobrych humorach, słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały itp. Szybkie śniadanie i wyruszyliśmy na poszukiwania skrzynek. Całkiem niedaleko od naszej kwatery jest Góra Cisowa na którą oczywiście postanowiliśmy wejść. Po drodze, z pobliskiego gospodarstwa wyszły ciekawskie kotki. Bardzo sympatyczne zresztą :)
A na górę ciężko wejść,oj ciężko... Widać jakieś zmiany na podejściu, nowe barierki, a i na samej górze wyłożone jakim brukiem nie brukiem. Widoki jak zawsze warte trudów wspinaczki.
Góra górą - ale założeniem na dziś są skrzynki i ich poszukiwania. Plan zakładał zdobycie 10 skrzynek, czyli wersja light. Biorąc pod uwagę że to Suwalszczyzna i nie zawsze jest jak dojechać to się za bardzo na te 10 sztuk nie nastawialiśmy. Pierwszą z zaplanowanych skrzynek była "Spaleni żywcem - OP6EC0". Bardzo ciężko wypatrzeć z drogi ten pomnik, żeby nie kordy to byśmy nie trafili. Ale udało się odnaleźć i pomnik i skrzynkę. Jako że to miejsce pamięci, to zapaliliśmy znicz.
Kolejna skrzynka "Czop po odwiercie nad Jacznem - OP83TM" dała się nam we znaki. Ale w pozytywny sposób. Gdzie założyciel tej skrzynki czyli Johnny224 wynajduje takie miejscówki to my nie wiemy, ale niech ich wynajduje jak najwięcej ;) Jako że do skrzynki nie prowadzi żadna sensowna droga to postanowiliśmy zaparkować niedaleko, jakieś 500 metrów od kesza. A parking wypadł przy punkcie widokowym, na który oczywiście z trudem się wspięliśmy. A widok? Na jezioro Jaczno.
500 metrów do skrzynki - spacerek przecież ;) Najsamprzód pastwisko, pastuchy i leśne krowy...
Potem chaszcze, następnie krzaczory, po krzaczorach zarośla, później chaszcze... a nie chaszcze już były :) A tak, nie było zarośniętych krzaczorami chaszczy na źródlisku. Znaczy się - błoto wciąga. Jednak krótkie spodenki nie były dobrym pomysłem.
Po zdobyciu skrzynki postanowiliśmy nie wracać przez chaszcze, na mapie jawiło się coś podobnego do drogi, która prowadzi do innej drogi o której wiem że jest taką drogą do drogi bardzo podobną ;)
A szukając drogi która miała nas doprowadzić do innej drogi znaleźlismy pomost nad jeziorem Jaczno. Bardzo urokliwe miejsce, czysta woda, cisza - coś pięknego. A woda ma nietypowy szmaragdowy odcień, podobnież jakieś roślinki taki efekt czynią.
Twardy byłem i postanowiłem boso pokonać trasę. Zły pomysł, woda tak lodowata że co kilka kroków musiałem wychodzić ze strumienia, żeby trochę ogrzać stopy. Ewa natomiast obrała taktykę lądowo-wspinaczkową i szła wzdłuż strumienia.
Żaby tez tam były.
Strumyki się pokończyły, chaszcze również, dotarliśmy do dużej łąki, którą doszliśmy do tej "lepszej" drogi. Lepsza droga prowadzi wąwozami, szeroka na jakieś 1,5 - 2 metry, ale przynajmniej nie jest zarośnięta. A przy okazji tą drogą prowadzi scieżka przyrodnicza dookoła jeziora Jaczno - więc można się trochę poedukować czytając informacje na tablicach. I jest nawet widok na jezioro Jaczno - dla odmiany z innej strony niż poprzednio.
W sumie te 500 metrów do keszyka i powrót zajęły nam półtorej godziny? Kolejny kesz "Zapomniane ruinki koło Cisówka" też nie zapowiadał się lepiej. Znowu miejscówka wynaleziona przez Johnny224 i znowu bez możliwości dojazdu. Tym razem do kesza było około 1,3 km w linii prostej od keszowozu. A skrzynka ukryta w sumie nad jeziorem Hańcza. Do kesza idzie się niebieskim szlakiem, czyli wąską ścieżką wzdłuż linii brzegowej. Przy poprzedniej skrzynce jak i przy tej objawiły się nam uroki Suwalszczyzny po tzw. sezonie - nie ma tu po prostu nikogo !
Bardzo przyjemnie się szło tą ścieżką, zacne widoki, cisza a do tego przepiękna pogoda. Nawet pokusiłem się o kąpiel w jeziorze Hańcza, nie był to najlepszy pomysł bo woda lodowata. Zdjęć z kąpieli nie będzie, tzn. są ale nie miałem stroju kąpielowego więc się nie nadają do publikacji w internetach ;) A skrzyneczkę upolowaliśmy, z trudem bo z trudem ale się udało. To już drugi FTF dzisiaj, także humor tym bardziej dopisywał :) Kolejnym miejscem na naszej mapie była skrzynka "Wischajny - cmentarz ewangelicki". Z cmentarza niewiele zostało, jest bardzo zarośnięty, widać tylko resztki bramy cmentarnej, a samych nagrobków nie widać wcale. Na szczęście pojawił się lokalny tubylec, który nieopodal kosił trawę i zaprowadził nas do miejsca w którym widać kilka krzyży. Ze słów owego kosiarza wynikło, ze jeszcze z 5-6 lat wstecz to na cmentarz przyjeżdżali Niemcy i starali się zadbać o wygląd cmentarza. Natomiast teraz nie dba o to nikt i nikt tu nie zagląda.
Po zdobyciu tej skrzynki udaliśmy się w stronę Wiżajn. Zamysł był taki że coś zjemy na miejscu. Niestety najbliższe coś z jedzeniem okazało się być oddalone o 9 km - czyli pojechalismy do Rutki - Tartak :) Ale przed obiadem odwiedziliśmy wieżę widokową w miejscowości Baranowo. Bardzo wysoka i w sumie chyba nowa. Skrzynki przy niej brak - więc jak ktos ma chęć to warto założyć.
Po obiadku powrót do Wiżajn i dalsze poszukiwania skrzynek. Na początek "Polsko-niemiecki cmentarz ewangelicki w Burniszkach". Ewa poszła robić zdjęcia, ja natomiast zająłem się wpisem do logbooka.
3 km dalej jest skrzynka na granicy polsko - litewskiej, ale z braku jakiejś sensownej drogi dotarcia do tejże skrzynki odpuściliśmy. Po drugiej stronie jeziora znajduje się natomiast stadion i pole biwakowe. Przed wojną na tym terenie znajdował się cmentarz żydowski, ale do czasów obecnych nie zachował się już żaden ślad tego kirkutu. I kirkutowi właśnie jest poświęcona kolejna skrzynka którą odwiedzamy, czyli "Vizhon - OP7510". Skrzyneczka schowana bardzo pomysłowo, a sama okolica wygląda trochę... dziwnie. Mnie najbardziej zafascynowało pole biwakowe, z paleniskiem w którym można upiec chyba całego prosiaka i wiaty w ilościach hurtowych.
Po drodze do kolejnej skrzynki napotkaliśmy przeszkodę w postaci zwierząt hodowlanych typu mlecznego ;)
A samą skrzynkę "Folwark Sudawskie - OP80YP" podjęliśmy bez większych problemów. Poczyniliśmy jeszcze próbę podjęcia skrzynki "folwark Skombobole" niestety czas nas gonił, a chaszcze były srogie ;) Ale wrócimy tu za rok. A czas nas gonił bo Ewa chciała utrwalić na zdjęciach zachód słońca nad jeziorem w Wiżajnach.
W sumie wyszedł bardzo udany dzień, przeszczęśliwi wrócilismy na kwaterę. Jednak keszowanie i Suwalszczyzna to chyba najlepsze z możliwych połączeń.
Tradycyjne ślad trasy; GPS